To, co niegdyś było wielkim pragnieniem cara Piotra Wielkiego, teraz stało się niemal realne – Rosja zyskała dostęp do ciepłych wód Morza Czarnego. Bardzo możliwe też, że za jakiś czas Moskwa kontrolować będzie i wschodnie rejony Morza Śródziemnego. Przy pomocy narzędzi soft i hard power, Federacji Rosyjskiej udało się narzucić swoją obecność w regionie Morza Czarnego, jak i w pełni ukazać swą siłę wzdłuż południowo-wschodniej flanki NATO i na Bliskim Wschodzie. Warto zauważyć, że tereny te przez ostatnią dekadę i ze zmiennym szczęściem kontrolowały Stany Zjednoczone.
Na długo przed tym jak Rosja zaangażowała się w działania zbrojne w Osetii Południowej (2008), zaanektowała Półwysep Krymski (2014), zbudowała przyczółek w Syrii (2015) i stworzyła tzw. bańkę antydostępową (A2/AD) na Morzu Czarnym, promowała ona jednak trwałe i skuteczne działania na drodze dyplomatycznej, budując istotne połączenia energetyczne i, w miarę możliwości, oferując wsparcie militarne w basenie Morza Czarnego lub krajom takim jak Turcja, Bułgaria, Węgry, Serbia, Mołdawia czy Syria. Przykłady można by tu mnożyć: rosyjskie władze zbudowały gazociągi Blue Stream i oddany niedawno do użytku TurkStream, którego odcinki biegną przez Turcję, Bułgarię i Serbię, ufundowały reaktory jądrowe na Węgrzech, dostarczyły gaz do Serbii, która zresztą niedawno podpisała umowę o wolnym handlu z Eurazjatycką Unią Gospodarczą. Jakby tego było mało, rosyjskie firmy energetyczne cieszą się uprzywilejowaną pozycją w Syrii, dzięki czemu mogą realizować nowe projekty we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Stopniowa walka o wpływy
W swoich planach ekspansji energetycznej Rosja uwzględniła także te kraje, które dotychczas nie miały żadnych politycznych bądź gospodarczych przesłanek, by angażować się w tego typu przedsięwzięcia – jako że te, za sprawą Rosji lub też nie – zaczęły kupować od Moskwy surowce energetyczne, głównie gaz ziemny. Rosja ma realne możliwości wpływu na lokalne rynki. Warto tu chociażby wspomnieć sytuację, kiedy amerykański koncern Exxon Mobil wycofał się z poszukiwania gazu w Rumunii, co tylko wzbudziło zainteresowanie rosyjskich graczy, którzy ostrzyli sobie zęby na aktywa, nie bacząc przy tym samym na przegłosowaną ostatnio ustawę, na mocy której władze mogły zawetować inwestycje. Jednocześnie utrzymano populistyczne i niekorzystne dla inwestorów zapisy. Co warte podkreślenia, do Rumunii wpływa coraz więcej gazu z Rosji.
Rosyjska ekspansja energetyczna w Europie zawsze opierała się na kluczowej roli surowców, jako że zyski z ich sprzedaży, głównie na zachodzie kontynentu, w dużej mierze zasilały budżet federalny, zaś sam eksport ropy i gazu stanowił istotne narzędzie rosyjskiej polityki zagranicznej. Do tego dochodzą wysiłki, jakie Rosja podejmuje, by wstrzymać tranzyt surowców przez kraje, które bynajmniej nie utrzymują z Moskwą przyjacielskich relacji, a także skuteczne dla Rosji połączenie czynników energetycznych i militarnych, za pomocą których ta porusza się w niestabilnych geopolitycznie warunkach, by wcielić w życie swoje hegemoniczne aspiracje.
Nowa polityka energetyczna EU
Przez ostatnią dekadę instytucje unijne podejmowały szereg działań mających na celu zagwarantowanie bezpieczeństwa energetycznego. Państwa członkowskie rozbudowywały sieć interkonektorów, tym samym robiąc krok w kierunku dywersyfikacji dostaw surowca. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w swoich dotychczasowych założeniach Unia traktowała gaz jako paliwo przejściowe w procesie transformacji energetycznej. Jednak tym wysiłkom towarzyszyły o wiele bardziej skuteczne i zdecydowane działania ze strony Rosji: strategia penetracji rynku czy tzw. “środki aktywne”.
Rosyjska dominacja na rynku energetycznym jest jednak faktem. W 2019 r., nowo wybrana Komisja Europejska zaprezentowała założenia Europejskiego Zielonego Ładu, co niejako stanowiło odpowiedź na relacje między Brukselą i Moskwą oraz wyzwania, jakie niosą ze sobą postępujące zmiany klimatyczne.
Ostatecznie europejscy urzędnicy opowiedzieli się za retoryką, jakoby gaz ziemny miał być paliwem przejściowym – początkowo nieoficjalnie, choć ma ona wkrótce szansę stać się podstawą nowej unijnej polityki energetycznej.
I chociaż Europejski Zielony Ład wiąże się z niemałą rewolucją w systemach energetycznych państw członkowskich, które wyraźnie odczują gospodarcze skutki unijnego planu inwestycyjnego, prawdopodobnie w znaczącym stopniu wpłynie on także na rosyjski eksport do Europy. Mogłoby się więc wydawać, że Rosja podejmie wysiłki, by opóźnić wdrożenie założeń Europejskiego Zielonego Ładu tak, by Europa jak najdłużej korzystała z gazu ziemnego jako “paliwa przejściowego”. Towarzyszyć im mogą działania ze strony pojedynczych państw Europy Południowo-Wschodniej, które w dużej mierze opierają swój system energetyczny na paliwach wysokoemisyjnych. Wyzwania, jakie niesie ze sobą Europejski Zielony Ład dla rosyjskich interesów mogą przełożyć się również na sytuację na Morzu Czarnym i tym samym sprowokować zdarzenia, których konsekwencje mogą okazać się wyjątkowo poważne dla bezpieczeństwa energetycznego.
Militaryzacja Morza Czarnego
Innym graczem, który mógłby poważnie zagrozić Rosji na Morzu Czarnym jest Turcja. Chociaż Ankara prezentuje niejako niezależną postawę w stosunku do Unii Europejskiego i NATO, a także dąży do zbliżenia z Federacją Rosyjską w tak kluczowych kwestiach jak energetyka i obronność, tureckie interesy na Morzu Czarnym i w rejonie Bliskiego Wschodu z pewnością kolidować będą z rosyjskimi. Przynajmniej z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, Turcja ma szansę zastąpić Ukrainę jako kraj tranzytowy dla rosyjskich dostaw gazu, przy czym warto zauważyć, że Ankara jest o wiele silniejsza i bardziej asertywna niż Kijów, co z pewnością wpłynie na bezpieczeństwo energetycznego w basenie Morza Czarnego.
Również Stany Zjednoczone zaznaczyły swoją obecność w regionie, co wynika z troski o bezpieczeństwo energetyczne, a także chęci nawiązania relacji handlowych z krajami, które mogłyby być zainteresowane zakupem skroplonego gazu ziemnego. Nie mniej istotną rolę ma tu szansę odegrać inicjatywa Trójmorza, która obejmuje północno-wschodnią i południowo-wschodnią część kontynentu i która cieszy się uznaniem władz w Waszyngtonie.
Próby militaryzacji Morza Czarnego przez Rosję nie pozostają bez znaczenia dla kwestii gospodarczych. W 2019 r. Rosja przeprowadziła tam mniej więcej podobną liczbę ćwiczeń, co inne kraje, lecz jej okręty wojenne spędziły tam łącznie o wiele więcej czasu. Moskwa zaczęła blokować wybrzeża Morza Czarnego pod pretekstem ćwiczeń wojskowych. I chociaż zgodnie z prawem Rosja ma obowiązek powiadomić, gdzie dokładnie mają się one odbyć, nie jest to jednak warunek konieczny. Część akwenu uznano za “niebezpieczny dla żeglugi” statków handlowych, które mogą co prawda wpłynąć na konkretne obszary, aczkolwiek na własną odpowiedzialność. Mimo to wiele frachtowców obiera trasy, które krzyżują się z przestrzenią ćwiczeń wojskowych, co zwiększa liczbę dni spędzonych na morzu i generuje dodatkowe koszty. To zasadniczo ogranicza swobodę żeglugi, zaś przewoźnikom bynajmniej nie na rękę jest, by ich jednostki towarowe poruszały się tam, gdzie Rosja przeprowadza swoje manewry. Zwłaszcza w ubiegłym roku Rosja zaczęła rozmieszczać swoje wojska na terenie wyłącznych stref ekonomicznych Rumunii i Bułgarii, gdzie obydwa kraje mają złoża gazu.

Od czasu rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 r., Rumunia i Bułgaria de facto graniczą z wyłączną strefą ekonomiczną Rosji. Być może wynikną z tego konflikty o surowce energetyczne między Rosją i Rumunią, jako że zasoby gazu tego drugiego państwa szacuje się powyżej 200 miliardów metrów sześciennych. *

Źródło: New Strategy Center
Podsumowanie
Rosja jest w stanie zakłócić ruch statków handlowych na Morzu Czarnym, stanowić przeszkodę dla manewrów NATO, ograniczać możliwości okrętów sojuszu i tym samym testować zdolności państw sojuszniczych, które sąsiadują z akwenem. Do tego Moskwa wywiera presję na Rumunię w jej własnej strefie ekonomicznej, gdzie, jak się okazało, odkryto wielkie złoża gazu ziemnego. Rosja dąży więc do utrzymania monopolu energetycznego w basenie Morza Czarnego i nie życzy sobie tam jakiejkolwiek konkurencji. Wraz z pojawieniem się na rynku zupełnego nowego dostawcy, choćby i na dziesięć lat lub tak długo, jak państwa wspólnoty korzystałyby z gazu jako paliwa przejściowego, Moskwa utraciłaby część swoich politycznych i gospodarczych wpływów w Mołdawii, Bułgarii i Serbii, a więc państwach najsilniej uzależnionych od rosyjskiego surowca. Energetyka w rejonie Morza Czarnego jest dla Federacji Rosyjskiego sprawą pierwszorzędną, co tylko potwierdza strategiczne znaczenie akwenu.
Autorzy: George Scutaru, Laurențiu Pachiu**
Energy Policy Group (EPG) to założona w lutym 2014 r. nieafiliowana organizacja non-profit w siedzibą w Bukareszcie. Jej główne obszary zainteresowania to polityka energetyczna i klimatyczna, analiza rynków energii oraz strategie energetyczne. W swoich analizach skupia się głównie na sytuacji w Europie Wschodniej i basenie Morza Czarnego, jak również bada procesy zachodzące na arenie unijnej i międzynarodowej.
New Strategy Center to nieafiliowany i niezależny rumuński ośrodek analityczny specjalizujący się w polityce zagranicznej, obronnej i bezpieczeństwa. Jej główne obszary zainteresowana obejmują Bałkany i rejon Morza Czarnego, jak również koncentrują się na szerokim spektrum tematów takich jak bezpieczeństwo narodowe, modernizacja sił zbrojnych, zamówienia wojskowe, bezpieczeństwo energetyczne i cybernetyczne, a także zagrożenia hybrydowe.
* Dla porównania, w 2018 r. zużycie gazu w Rumunii wyniosło 10,9 mld m3, w Mołdawii 2,5 mld m3, w Bułgarii 3,3 mld m3, a w Serbii 2.8 mld m3. (Źródło: https://www.indexmundi.com)
** Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i nie odzwierciedlają opinii ani poglądów organizacji, do których autor należy jako pracownik.