Żaden wielki proces polityczny nie ma jednej przyczyny. Tocząca się rewolucja na Białorusi ma więc wielorakie źródła, skomplikowaną naturę i wciąż zmieniający się kształt. Dotyczy kraju położonego na styku Zachodu i postimperialnej przestrzeni wpływów Rosji, ma więc rozstrzygające znaczenie dla przetrwania lub załamania się rosyjskiej polityki neoimperialnej. Tym samym jej wynik jest kluczowy dla bezpieczeństwa europejskich sąsiadów Rosji, a zatem angażuje interesy UE i NATO w tym USA jako hegemona Sojuszu. Przedmiotem niżej prezentowanej analizy jest więc poszukiwanie odpowiedzi na pytania o przyczyny, naturę i skutki (wewnętrzne i międzynarodowe) rewolucji na Białorusi.
Autor: Przemysław Żurawski vel Grajewski
Przyczyny – dziedzictwo historii
Białoruś od XIII w. była częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego, od 1385 r. posiadała wspólnych władców z nim oraz z Polską, a od 1569 r. była rdzeniem owego państwa, tworząc wraz z Królestwem Polskim Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Ma więc długie tradycje demokratyczne i parlamentarne, sięgające roku 1445. Najazd moskiewski z lat 1654-1667 skutkował jej katastrofą demograficzną (zależnie od regionu od 80 proc. do 13 proc. strat ludności) i utratą elit. W efekcie w drugiej połowie XVII w. Białoruś uległa daleko idącej polonizacji w wymiarze kultury wyższej[1]. W końcu XVIII w. została podbita przez Rosję i w następnych stuleciach poddana głębokiej rusyfikacji, połączonej z niszczeniem dorobku cywilizacyjnego poprzednich wieków najpierw przez carat, potem przez komunistyczny ZSRR z okresami ludobójstwa rosyjskiego w czasach stalinowskich i niemiecko-rosyjskiego w latach II wojny światowej. W 1812 r. i w latach 1916-1921 oraz 1941-44 była polem bitwy walczących mocarstw, niszczonym przez zmagające się armie. Jej elity wzięły udział w polskich powstaniach narodowych przeciw Rosji w 1768-72, 1794, 1812, 1831 i 1863-64 r. Szczególnie to ostanie powstanie, mające częściowo charakter ludowy, stało się legendą nowożytnej białoruskiej tożsamości narodowej. Odnalezienie szczątków jego straconych przywódców – w tym białoruskiego bohatera narodowego Konstantego Kalinowskiego, powieszonego przez Rosjan w Wilnie w 1864 r., potajemnie pochowanego, odnalezionego w 2017 r. i uroczyście pogrzebanego w 2019 r. w asyście prezydentów Polski i Litwy z masowym udziałem Białorusinów, było ważnym momentem mentalnego przełomu, składającego się na obecne narodowe rozbudzenie na Białorusi.
Dla przeciętnego mieszkańca Zachodu Białoruś jest „zachodnią Rosją” od wieków należącą do państwa rosyjskiego. Dla Litwinów i Polaków tak nie jest. Dla Polaków jest ona niczym Szkocja dla Anglików, z tym zastrzeżeniem, że 200 lat temu obce mocarstwo, będące tyranią, oderwałoby ją od Wielkiej Brytanii i torturowało na najrozmaitsze sposoby. Białoruska opozycja odrzuciła postsowiecką symbolikę flagi łukaszenkowskiej i sięgnęła po starą litewską Pogoń. Litwini czują to, co czuliby Anglicy, gdyby po 200 latach obcego panowania nad Szkocją załopotał Union Jack, a jej sprowadzeni od pokoleń do roli niewolników obywatele zawołali: „Chcemy parlamentu!” i dodali: „Byliśmy z wami pod Blenheim i pod Waterloo, pod Bałakławą i pod Omdurmanem, we Flandrii i nad Sommą, pod Dunkierką i pod El Alamein. Oto nasze sztandary. Pamiętacie je jeszcze?” Na wszystkich sztandarach Rzeczypospolitej Polski i Litwy i sztandarach powstańczych, a zatem między rokiem 1569 a 1863, obok polskiego Orła był znak litewskiej Pogoni. Dziś powiewa on nad przebudzoną Białorusią. Nie jest trudno zgadnąć jak na to patrzą Litwini i Polacy. Właśnie tak, patrzyliby Anglicy na obudzoną z niewoli Szkocję. „Czy serce nie pałało w nich” (Łk 24,32) niczym teraz w Polakach i w Litwinach. Historia ma znaczenie. Bez niej trudno zrozumieć obecne zaangażowanie Polski i Litwy w sprawę Białorusi.
Przyczyny – kryzys systemu
Źródła kryzysu systemu politycznego na Białorusi są wielopoziomowe. Łukaszenko objął rządy w 1994 r., rządzi już zatem 26 lat. Gdy sięgał po władzę miał do czynienia ze społeczeństwem wyrosłym w warunkach sowieckiej totalitarnej dyktatury, od kilkudziesięciu lat izolowanym od kontaktów ze światem zewnętrznym. Dziś już jest aktywne nowe pokolenie, urodzone i wychowane w niepodległej Białorusi, oglądające świat czy to bezpośrednio, choćby jeżdżąc do Polski i na Litwę, czy przez Internet uczestniczące w globalnym obiegu informacji. Dyktator – dawny dyrektor kołchozu – rozumiał swych rodaków sprzed ćwierćwiecza, umiał manipulować ich mentalnością. Obecnego pokolenia już nie rozumie, tak jak jego służby specjalne nie rozumieją, że w epoce cyfryzacji zakrycie maskami twarzy policjantów, bijących manifestantów, nie zapobiega ich identyfikacji poprzez porównywanie zdjęć z mediów społecznościowych ze zdjęciami siepaczy reżimu, zrobionymi przez reporterów lub świadków. Przestają być anonimowi. Ich sąsiedzi i rodziny widzą ich „w akcji”.
Co najmniej od 2011 r. sytuacja gospodarcza Białorusi systematycznie się pogarsza[2]Rosji nie stać na dotowanie jej gospodarki niskimi cenami surowców energetycznych. W 2016 r. USA z importera ropy naftowej i gazu ziemnego stały się ich eksporterem, Rosja skonfliktowała się z OPEC, a na to nałożył się kryzys cen paliw wywołany lock downem spowodowanym przez COVID-19. Niereformowana od dekad gospodarka rosyjska słabnie. Związana z nią gospodarka Białorusi przestaje zaś zapewniać poziom życia gwarantujący spokój społeczny i stabilność rządów[3]Manewr ze zrzuceniem odpowiedzialności na poprzedników po 26 latach dyktatorskiej władzy jest zaś niewykonalny.
Wybuch epidemii koronawirusa i groteskowe w swym prymitywizmie zlekceważenie wynikających z niej zagrożeń przez Łukaszenkę, który zalecał obywatelom picie wódki i ruch, w połączeniu z drastycznym przebiegiem pandemii w warunkach niewydolnej postsowieckiej służby zdrowia i w sytuacji, gdy zagrożenie najsilniej dotyczy ludzi starszych, a zatem dotychczasowego „żelaznego elektoratu” dyktatora, to kolejny czynnik zburzenia w ostatnich miesiącach wizerunku „troskliwego baćki” – „ojca narodu” Łukaszenki[4].
Bezczelność fałszerstwa wyborczego była głębokim upokorzeniem dla każdego myślącego Białorusina. Gdyby ogłoszono, że dyktator uzyskał 50,7 proc. głosów, albo choć 53 proc., może ludzie by uwierzyli. Ogłoszenie przez władze, że na Łukaszenkę głosowało 80,2 proc. wyborców, a na jego kontrkandydatkę Swietłanę Ciechanauską zaledwie 9,9 proc.[5]było jednak skrajną arogancją. Białorusini jako naród najpierw zostali upokorzeni oczywistością kłamstwa, w które kazano im wierzyć, a potem poddani brutalnemu terrorowi policyjnemu.
Ciężko doświadczona przez historię Białoruś bardzo ceni sobie pokój, rozumiany jako brak wojny. Ocena dyktatury Łukaszenki, z pozycji minimalistycznych oczekiwań szerokich rzesz szczególnie starszego pokolenia zawierała się w stwierdzeniu: „Niech tam rządzi jak chce, byle wojny nie było”. Tymczasem przyjęty po 9 sierpnia kurs na zacieśnienie związków z Rosją „w ramach wspólnego państwa związkowego” coraz silniej stawia przed oczami Białorusinów perspektywę wplątania kraju w rosyjskie awantury wojenne od Ukrainy po Syrię i Libię. Pamięć o młodych Białorusinach poległych na rozkaz Moskwy w Afganistanie jeszcze nie wygasła. Nikt nie chce powrotu do tej sytuacji.
Na Białorusi wynarodowionej i zsowietyzowanej silniej nawet niż Rosja[6], nie było dotąd liczących się nastrojów antyrosyjskich, a obecnie się przebudzają. Nie tak gwałtownie, jak w najechanej przez Rosję sąsiedniej, Ukrainie, ponieważ na Białorusinie ma wojny. Trudno jednak nie dostrzec kto stoi na drodze woli narodu i jest sprzymierzeńcem znienawidzonego dyktatora. Rosja traci mentalnie Białoruś. Proces się jeszcze nie dokonał. Jest w toku, ale jego kierunek i perspektywy są jasne. Patrząc na tę sytuację z Warszawy, należy podkreślić, że Polacy pamiętają przełom mentalny lat 1978 (wybór papieża Jana Pawła II) – 1980-81 (powstanie „Solidarności” i stan wojenny). Raz rozbudzonego narodu nie da się uśpić. Represje mogą ruch przytłumić – zepchnąć do podziemia, niczym „Solidarność” lat 1981-1988, ale bez ludobójstwa na skalę stalinowską, już go nie złamią. To kwestia ceny i czasu, kiedy wygra.

Rosja wobec rewolucji na Białorusi
Według badań rosyjskiej socjolog Olgi Krisztanowskiej 58,3 proc. elit politycznych Rosji wywodzi się z GRU i KGB[7]Fakt ten i klanowy charakter systemu władzy w Rosji rozstrzyga o trójwymiarowej strukturze nakładających się na siebie interesów rosyjskich w odniesieniu do sytuacji na Białorusi. Interes Rosji jako państwa wymaga minimalizacji kosztów (w tym kosztów konfrontacji z Zachodem na tle sprawy białoruskiej) i utrzymania sympatii społeczeństwa białoruskiego. Jako taki sprzeczny jest z interesem Rosji jako imperium, który wymaga utrzymania rosyjskiej kontroli nad Białorusią, także przy minimalizacji kosztów osiągania tego celu – stąd niskie prawdopodobieństwo otwartej interwencji zbrojnej Moskwy, ale w istocie za każdą niezbędną cenę. Podtrzymywanie powszechnie znienawidzonego przez Białorusinów Łukaszenki jest zatem sprzeczne zarówno z interesem państwowym, jak i imperialnym Rosji. Rosja jest jednak rządzona przede wszystkim zgodnie z interesem klanowym siłowików (KGB-istów) z Kremla skupionych wokół Putina. Interes ten zaś wymaga, by Rosjanie na przykładzie Białorusi nie zobaczyli, że bunt ulicy może obalić prezydenta. Moskwa popiera zatem Łukaszenkę, choć jest świadoma ceny tego poparcia. Usunie go zapewne wówczas, gdy wyeksploatuje okazję polityczną, którą tworzy obecna sytuacja pełnego uzależnienia Łukaszenki od Rosji. Z uwagi na interes klanu kremlowskiego musi to jednak uczynić w sposób i w terminie, który nie pozwoliłby snuć choćby przypuszczeń, że Łukaszenka ustąpił pod naciskiem ulicy.
Do tego czasu Moskwa przejmie strategiczne przedsiębiorstwa na Białorusi i zacieśni wojskową kontrolę nad krajem, i tak dogłębnie już w wymiarze militarnym kontrolowanym przez Kreml, choć bez stałych rosyjskich liczących się sił operacyjnych, a jedynie z ważnymi strategicznie instalacjami wojskowymi – stacją wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym w Hancewiczach i węzłem łączności sił podwodnych Marynarki Wojennej FR w Wilejce[8]. Białoruś, która położona jest między Łotwą, Litwą, Polską i Ukrainą, ma dla Rosji fundamentalne znaczenie wojskowe. Choć na pierwszy rzut oka można odnieść mylne wrażenie, że kontrola Białorusi dałaby Rosji szerokie pole do ataku na Ukrainę od północy, rzecz nie na tym polega. Bagna ciągnące się wzdłuż Prypeci oddzielają terytorium Białorusi od Ukrainy, tworząc obszar operacyjnie martwy. Uderzenie odcinające na Ukrainę możliwe jest jednak po osiągnięciu wysokości Brześcia na granicy z Polską. Ewentualne wyjście dużych rosyjskich zgrupowań operacyjnych na zachodnie granice Białorusi byłoby ominięciem bariery bagien i mogłoby stanowić podstawę do skutecznego szantażu militarnego wobec Kijowa, a ciążyłoby także nad północno-wschodnią flanką NATO (Łotwą, Litwą i Polską). Jak dotąd nie zanotowano jednak istotnych zmian w sytuacji militarnej na Białorusi. Trwające tam manewry rosyjsko-białoruskie są demonstracją wojskowo-polityczną, ale nie zmieniają zasadniczo układu sił w regionie[9].
Taktyka Łukaszenki
Do wybuchu protestów powyborczych w sierpniu tego roku, Łukaszenka tworzył pozory lawirowania między Rosją a Zachodem. Miało to charakter taktyczny. Strategicznie zawsze związany był z Rosją. Do 1999 r. miał nadzieję na następstwo po Jelcynie i forsował ścisłą integrację Białorusi i Rosji. Po objęciu władzy na Kremlu przez Putina bronił swej swobody decyzji i władzy na Białorusi. W obu tych wypadkach motywowany był interesem osobistym. Obecnie też tak jest, a interes ten nakazuje mu oparcie się na Rosji. Wysyłając w połowie września swego syna do liceum do Moskwy[10], dał Kremlowi zakładnika i utracił pole manewru. Jednocześnie odmawia jakiegokolwiek dialogu z opozycją. Protesty uznaje za intrygę amerykańską-polsko-litewską, niekiedy poszerzając grono „winnych” o inne państwa z regionu. Wysoce prawdopodobne są więc prowokacje, mające udowodnić obcą inspirację protestów i ukazać Łukaszenkę jako obrońcę kraju przed wrogą agresją ze strony NATO (Polski i Litwy).
Rosja wspomaga go w tej grze propagandowej. Historia z zestrzeleniem na granicy polsko-białoruskiej amerykańskiego balonu sportowego w 1995 r. i śmiercią dwóch jego pilotów (Federation Aeronautique Internationale, 1995), będąca prowokacją, mającą wówczas utrudnić proces otwierania się NATO na Polskę, może się więc powtórzyć. Łukaszenka potrzebuje incydentu zbrojnego na granicach, dla usprawiedliwienia „stanu zagrożenia państwa agresją zewnętrzną.” Scenariusz rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych Zapad od 2009 r. zawierał w sobie trening z zakresu tłumienia powstania polskiego na Grodzieńszczyźnie (na Białorusi żyje 400-800 tys. Polaków. Na zachodzie kraju stanowią oni ok. 25 proc. ludności w okolicach Grodna i Lidy, niekiedy będąc lokalną większością w południowym fragmencie pasa wzdłuż granicy białorusko-litewskiej po obu jej stronach)[11]

Źródło: A. Srebrakowski, Nareszcie wolno zajmować się Kresami, „Rzeczpospolita” 5.stycznia 2011, http://archiwum.rp.pl/artykul/1009990-Nareszcie-wolno–zajmowac-sie-Kresami.html
Istnieje więc duże prawdopodobieństwo podjęcia represji przeciw Polakom na Białorusi pod hasłem zwalczania „V kolumny”. Stosunki między Polakami a narodowym ruchem białoruskim są bardzo dobre. Nie ma historycznych tradycji wrogości polsko-białoruskiej. Prowokacje władz w tym zakresie nie grożą więc rozpaleniem nienawiści etnicznej, ale mogą być bolesne dla Polski, której opinia publiczna w razie dużej skali represji reżimu wobec białoruskich Polaków, domagałaby się od rządu RP skutecznej reakcji. Łukaszenka i Moskwa mogą więc wykorzystywać tę sytuację dla swoich celów.
Polska wobec sytuacji na Białorusi – sojusz z Bałtami, wsparcie w regionie i reakcja UE
Na sytuację na Białorusi najsilniej zareagowały Polska i państwa bałtyckie – szczególnie Litwa, a także, choć z opóźnieniem, Ukraina[12]. Z inicjatywy Polski, począwszy od spotkania Trójkąta Weimarskiego (Polska-Niemcy-Francja – 7 VIII) aż po decyzję Rady Europejskiej o przyjęciu „Planu Morawieckiego” wobec Białorusi (2 X), odbyły się poświęcone tej kwestii spotkania: Trójkąta Lubelskiego (Polska-Litwa-Ukraina), Grupy Wyszehradzkiej (Polska-Czechy-Słowacja-Węgry), konferencja online ministrów spraw zagranicznych UE i spotkanie tego grona w formacie Gymnich, dwa posiedzenia Rady Europejskiej oraz deklaracje międzyprezydenckie polsko-litewskie, polsko-bałtyckie z udziałem Finlandii i polsko-litewsko-rumuńskie, a także konsultacje prezydenta RP z sekretarzem generalnym NATO oraz rozmowy doradców prezydentów Polski i USA[13].Finansowane z polskiego budżetu i nadające z Polski TV Biełsat, Radio Racja, a także stworzone przez białoruską emigrację i działające z Polski kanały blogerskie jak np. Nexta, przełamują monopol informacyjny Łukaszenki i Rosji[14].
„Plan Morawieckiego” dla Białorusi[15]przyjęty jednomyślnie przez 27 państw UE, stanowi ukoronowanie tej aktywności. Ma on obecnie znaczenie przede wszystkim polityczne w dwóch wymiarach. Demonstruje zdolność Polski do przeforsowywania swych projektów w UE i jest sygnałem ze strony UE oraz Polski i Litwy, skierowanym do Białorusinów i pokazującym im, że nie są osamotnieni, a po obaleniu dyktatora mogą liczyć na poważne wsparcie z Zachodu. Ani projekt inwestycji infrastrukturalnych z wykorzystaniem unijnych instytucji finansowych, ani zgoda na liberalizację systemu wizowego UE w odniesieniu do obywateli białoruskich nie mogą być jednak wdrożone jednostronnie przez UE. Wymagają współpracy państwa białoruskiego, a to, jak długo będzie rządzone przez Łukaszenkę, współpracować nie będzie. Jest to zatem instrument przygotowywany na koniunkturę polityczną, która nadejdzie wraz z obaleniem dyktatury na Białorusi, ale nie jest to narzędzie obecnego radzenia sobie z nią. Sankcje nałożone przez UE na reżim Łukaszenki, którymi objęto zaledwie 40 osób z wyłączeniem samego dyktatora, mają natomiast znaczenie wyłącznie symboliczne i nie wpłyną na politykę władz w Mińsku. Na reżim ten od 1997 r. UE nakładała rozmaite sankcje tej właśnie skali[16] i nigdy nie przyniosły one spodziewanego efektu. Żadnymi sankcjami nie zagrożono przy tym Rosji, co jest błędem, gdyż stanowi zachętę dla Kremla do nasilenia ingerencji.
Powodem tego stanu rzeczy jest stanowisko głównych mocarstw UE – Niemiec i Francji. Poparcie dla sankcji lub sprzeciw ze strony innych państw mają znaczenie drugorzędne.
Niemcy – rosnące koszty wizerunkowe współpracy z Rosją
RFN powiązana z Rosją siecią interesów, których Nord Stream 2 jest najważniejszym przejawem, już w trakcie kryzysu białoruskiego wystąpiła solidarnie u boku Rosji z krytyką USA (wizyta Heiko Massa w Moskwie 11 VIII i jego wspólna konferencja z Ławrowem, na której razem potępili USA za nakładanie sankcji na projekt rzeczonego gazociągu)[17]. Dalsza obrona współpracy z Rosją Putina stała się jednak bardzo kosztowna wizerunkowo po próbie otrucia Nawalnego. Niemcy muszą więc wykonać gesty potępienia tak Rosji, jak i wspieranego przez nią reżimu białoruskiego. Wizyta niemieckiego ministra Heiko Massa z pewnością jednak została odebrana na Kremlu jako sygnał, że rzeczywista polityka Berlina będzie zmierzała do realizacji wspólnych interesów niemiecko-rosyjskich. Uwolnienie Białorusi spod wpływów Rosji zapewne wzmocniłoby Polskę i wschodnią flankę NATO, konsolidując ją na bazie obaw przed rewizjonizmem rosyjskim i utwierdzając w jej proamerykańskiej orientacji. Zważywszy na stan relacji RFN-USA oznaczałoby to dalszą emancypację wschodniej flanki UE spod wpływów Berlina.
Francja – Rosja jako przeciwwaga dla dominacji USA
Paryż o tradycyjnym nastawieniu antyamerykańskim, poszukuje w Rosji przeciwwagi dla wpływów USA. Francja uznaje Białoruś za rosyjską strefę wpływów, co potwierdziła wizyta prezydenta Emanuela Macrona na Litwie 28 września. Wygłosił on tam słowa potępienia Łukaszenki, ale i apel o podjęcie współpracy z Rosją w imię „pokoju w Europie”[18]. Dążenie do współpracy z Rosją to stała linia polityki francuskiej i nie ma przesłanek, by oczekiwać jej zmiany[19].
Stany Zjednoczone – zawieszenie do czasu wyborów
Rewolucja na Białorusi zastała USA na finiszu prezydenckiej kampanii wyborczej. 29 września Stany Zjednoczone, Kanada i Wielka Brytania działając w porozumieniu, uznały wybory na w tym kraju za sfałszowane[20]. Jeszcze tego samego dnia sankcje na reżim w Mińsku nałożyły Kanada i Wielka Brytania[21]. USA wstrzymały się od tego kroku w oczekiwaniu na wspólne stanowisko Unii Europejskiej[22] i uczyniły to natychmiast po jej decyzji – tzn. 2 października, nakładając sankcje na ośmiu wysokich funkcjonariuszy reżimu[23]. Niewielka liczba osób objętych sankcjami brytyjskimi, kanadyjskimi i amerykańskimi podobnie, jak w wypadku sankcji UE, skłania jednak do wniosku, że mają one charakter wyłącznie symboliczny.
W chwili oddawania niniejszego tekstu do druku wybory w USA wprawdzie już się odbyły (3 XI), ale walka o to kto ostatecznie zasiądzie w Białym Domu trwa i pochłania energię polityczną i uwagę obu kandydatów jak dotąd ze wskazaniem na Joe Bidena jako potencjalnego zwycięzcę. Rozwój sytuacji na Białorusi z oczywistych względów stał się dla elit amerykańskich tematem pozostającym poza horyzontem politycznym ich obecnej uwagi i tak zapewne zostanie przynajmniej do zakończenia sądowej walki o prezydenturę w USA. O ile Rosja nie uderzy więc w interesy Stanów Zjednoczonych w sposób wymagający odpowiedzi Waszyngtonu, do której Białoruś mogłaby być użyta instrumentalnie, reakcja amerykańska pozostanie w najbliższych miesiącach werbalna i symboliczna lub wręcz żadna.
Joe Biden w artykule w Foreign Affairs z marca/kwietnia 2020 r. zapowiadał jednocześnie zmuszenie Rosji do „zapłacenia wysokiej ceny za pogwałcenie przez nia norm międzynarodowych” i wynegocjowanie z nią nowego porozumienia o redukcji strategicznych broni jądrowych przez poszerzenie układu NEW START, a także rekoncyliację z głównymi sojusznikami europejskimi, „z którymi stosunki popsuł Trump”[24]. Gdyby miało to oznaczać próbę porozumienia z Niemcami i z Francją musiałoby obejmować uwzględnienie ich stanowiska wobec Rosji – niemieckiej woli budowy Nord Stream 2 i francuskiej woli zbliżenia z Kremlem. Taki obraz świata można rysować konstruując swe obietnice wyborcze, ale rządząc trzeba będzie wybrać między tymi sprzecznymi obietnicami – nie da się jednocześnie „narzucać Rosji ceny” za agresję i zwalniać ją z kosztów wyścigu zbrojeń oraz otwierać bramę dla jej ekspansji na rynki gazowe Europy, wręczając jej przy tym narzędzie szantażu gazowego wobec niepokornych sąsiadów. Wśród nich Białoruś, obok Ukrainy, jest zaś głównym państwem tranzytowym dla „błękitnego paliwa” z Rosji na Zachód, dotąd względnie chronionym bezalternatywnością szlaku przesyłu. Budowa Nord Stream 2 to zmieni. Moskwa będzie mogła bezkosztowo odcinać Białoruś nie tracąc dochodów z gazu sprzedawanego Niemcom.
Wnioski
Rewolucja na Białorusi jest procesem złożonym. Pierwszym wielkim czynem narodowym Białorusinów od 1918 r., a w tej skali w ogóle ich pierwszym samodzielnym czynem narodowym od XVI w. Jest zatem procesem mentalnie narodotwórczym – dziełem nowego pokolenia wyrosłego już po upadku ZSRR. Ma charakter nieodwracalny, a zatem ostatecznie zwycięży, skutkując demokratyzacją Białorusi i jej reorientacją na Zachód. Moment, w którym to nastąpi, będzie jednak wynikał nie z wysiłków samych Białorusinów, lecz z załamania się rosyjskiej zdolności do kontrolowania sytuacji w tym kraju, wynikającej z ogólnej kondycji Federacji Rosyjskiej. Sukces Białorusi będzie zatem musiał czekać na stosowną koniunkturę międzynarodową (window of opportunity). Zachodzące przemiany mentalne na Białorusi spowodują jednak, że Białorusini – odmiennie niż w roku 1991 – będą w stanie wykorzystać tę koniunkturę do budowy prawdziwie demokratycznego i niepodległego państwa, naturalnie z wszelkimi problemami z tego wynikającymi. Proces demokratyzacji będzie więc długotrwały, a jego głównym hamulcem będzie Rosja. Moskwa będzie przy tym dążyć do utrzymania swej pełnej kontroli nad Białorusią, po możliwie najniższych kosztach, co w perspektywie średnioterminowej wróży odsunięcie Łukaszenki od władzy, z zastrzeżeniem nierewolucyjnej natury tego aktu. Natura relacji innych państw z Moskwą determinuje ich stanowiska wobec rozwoju sytuacji w tym kraju. Dotyczy tozarówno bezpośrednich sąsiadów (Polski, państw bałtyckich, Ukrainy), jak i odleglejszych państw z mocarstwami rdzenia UE i ze Stanami Zjednoczonymi włącznie. Państwa wschodniej flanki NATO oraz Ukraina, odczuwające zagrożenie rosyjskie, wspierają ruch białoruski i będą go wspierać. Zasada Russia first będzie zaś dominować w polityce Niemiec i Francji. Poczynania UE pozostaną symboliczne, bez istotnego wpływu na bieg wydarzeń w samej Białorusi. Polityka Waszyngtonu rozstrzygnie się zaś wraz z ostatecznym zamknięciem kwestii rezultatów wyborów prezydenckich w USA. Ich nierozstrzygnięcie grozi przeciągającym się paraliżem amerykańskiej polityki zagranicznej, z czego Rosja niewątpliwie będzie usiłowała wyciągnąć korzyści. Bezwład Stanów Zjednoczonych, pochłoniętych problemami wewnętrznymi, może być uznany na Kremlu za dobry moment do szybkiego i bezwzględnego działania. Nikt poza USA nie posiada bowiem prestiżu zdolnego do hamowania ambicji Moskwy w Europie Środkowowschodniej.
[1] Sahanowicz 2002, s. 272–284
[2] Kłysiński, 2011, s.1-6.
[3] Kłysiński 2020a i 2020b.
[4] Olechowski, 2020, s.1-3, Kłysiński 2020c, Kłysiński, Żochowski 2020, s.1-5.
[5] Kłysiński 2020d.
[6] Marples, 1999.
[7] Mieciek 2004, s.6, Kacewicz 2003, s.40-41.
[8] Rogoża, Chawryło, Żochowski 2020, s.2-3.
[9] Wilk 2020.
[10] Zygiel 2020.
[11] Eberhardt 1998, s.73-91 i Eberhardt b.d.w., s.127-173.
[12] Iwański 2020.
[13] Żurawski vel Grajewski 2020.
[14] Nexta wyrosła…, 2020.
[15] Polish plan for Belarus…, 2020.
[16] Counicl conclusions…, 1997.
[17] LIVE Lavrov and German FM…, 2020, Ivanov 2020.
[18] Macron w Wilnie…, 2020.
[19] Menkiszak 2019, s.41-57 i Żurawski vel Grajewski 2019.
[20] Mohammed, Spetalnick, Emmott, 2020, s.
[21] Smith, Ljunggren, 2020
[22] US Held Back on Belarus Sanctions …, 2020
[23] Washington hits Belarus …, 2020
[24] J. R. Biden, Jr., Why America Must Lead Again. Rescuing U.S. Foreign Policy After Trump, “Foreign Affairs”, March/April 2020, https://www.foreignaffairs.com/articles/united-states/2020-01-23/why-america-must-lead-again?utm_campaign=tw_daily_soc&utm_source=twitter_posts&utm_medium=social.