„Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość.” George Orwell, Rok 1984
Historia jest jednym z obszarów, gdzie Moskwa stosuje swoje środki aktywne w celu podważenia jedności NATO i Unii Europejskiej oraz osłabienia państw, które jasno sprzeciwiają się agresywnej polityce Rosji w Europie Środkowej i Wschodniej. Dzięki skutecznym działaniom polskiego rządu, tym razem kremlowska narracja nie zyskała aprobaty społeczności międzynarodowej. Konieczne jest jednak wypracowanie mechanizmów, które pozwolą skuteczniej reagować na podobne próby przepisywania historii na nowo.
Celowe kłamstwa Putina
Mimo, że od zakończenia II wojny światowej minęło już niemal 75 lat, ta kwestia wciąż nie może zostać definitywnie zamknięta. Z jednej strony Polska do dziś odczuwa konsekwencje przytłaczających strat, jakie zostały poniesione w trakcie samej wojny oraz pod rządami przysłanych z Moskwy komunistów już po jej zakończeniu. Jednak z drugiej strony, Polska boleśnie odczuwa oskarżenia płynące pod jej adresem z różnych kierunków. Ze strony prominentnych izraelskich polityków i postaci życia publicznego można było usłyszeć niesprawiedliwe oskarżenia wobec Polski za rzekome zaangażowanie w Shoah. W ostatnim czasie do tych głosów dołączył oszczerczy chór dyrygowany z Kremla, który otwarcie przypisywał Polsce współwinę za rozpoczęcie II wojny światowej – najkrwawszego konfliktu w dziejach.
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, 23 grudnia 2019 r., prezydent Władimir Putin w swoim przemówieniu podczas spotkania z kierownictwem Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej zaatakował niespodziewanie Józefa Lipskiego, przedwojennego ambasadora Polski w III Rzeszy. Oskarżył dyplomatę o paktowanie z Hitlerem w celu rozwiązania kwestii żydowskiej i nazwał go wprost „bydlakiem i antysemicką świnią”. Argumentując swoją opinię prezydent Putin przywołał rzekomo tajną notatkę z 1938 r., która znajduje się w rosyjskich archiwach wśród wielu dokumentów zrabowanych w całej dawnej strefie wpływów ZSRS. Atak na ambasadora Lipskiego był kompletnie pomijał fakty i był wyabstrahowany z kontekstu historycznego jego działań i kontekstu jego działań. Jak wskazał w swoim komunikacie Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce wraz z naczelnym rabinem Polski, – Władimir Putin dopuścił się wyjątkowo skandalicznej manipulacji. Józef Lipski próbował realizować politykę RP wspierającą emigrację 10-procentowej mniejszości żydowskiej, także w porozumieniu z ruchem syjonistycznym, który otrzymywał od polskiego rządu potajemne wsparcie wojskowe. Ten sam ambasador Lipski był silnie zaangażowany we wsparcie dla tysięcy polskich Żydów, których III Rzesza wydaliła w 1938 r. Zarzucanie mu antysemityzmu na podstawie wyrwanego z kontekstu zdania, to szczególnie podła manipulacja.
Nie była to jednak pierwsza tego typu wypowiedź prezydenta Rosji. Kilka dni wcześniej oskarżył Polskę o rozbiór Czechosłowacji i uzasadniał wkroczenie Armii Czerwonej w granice II RP we wrześniu 1939 r. Był to początek całej serii wypowiedzi rosyjskich polityków i postaci życia publicznego, w których próbowano przypisać Polsce współodpowiedzialność za wywołanie II wojny światowej oraz współpracę z Hitlerem. Dywagacje przekroczyły kolejne bariery. Doszło do tego, że Jewgienij Satanowski, jeden z najbardziej znanych politologów w Rosji, pochwalił decyzję Stalina o wymordowaniu 22 tysięcy polskich oficerów, będących w sowieckiej niewoli po napaści ZSRS na Polskę w 1939 r.
Rosyjska ofensywa dezinformacyjna w sferze polityki historycznej spotkała się ze zdecydowaną i skuteczną odpowiedzią polskiego rządu. Oprócz oficjalnych komunikatów Ministerstwa Spraw Zagranicznych, szczególnie ważną rolę odegrało oświadczenie premiera RP Mateusza Morawieckiego, w którym w mocnych słowach odniósł się do „celowych kłamstw” prezydenta Rosji. Słowa polskiego premiera odbiły się szerokim echem na całym świecie, docierając do miliardów odbiorców. Rosyjskie próby przepisywania historii zostały potępione przez takie instytucje jak Parlament Europejski czy Komisja Europejska. Również ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, zamieściła szeroko komentowany wpis, w którym przypomniała o prawdziwych inicjatorach II wojny światowej w osobach Hitlera i Stalina.
Wbrew obawom Władimir Putin nie kontynuował swoich oskarżeń podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau, które zostały zorganizowane w Instytucie Yad Vashem przez Wiaczesława Mosze Kantora, znanego z bliskich relacji z prezydentem Rosji. Uroczystość była obserwowana nad Wisłą z dużym niepokojem. Niedopuszczenie do głosu polskiego prezydenta Andrzeja Dudę, który w rezultacie odmówił wzięcia udziału w wydarzeniu rocznicowym w Yad Vashem, było szeroko komentowane. Ostatecznie nie padły tam nowe oskarżenia pod adresem Polski. W żadnym wypadku nie oznacza to jednak, że można odetchnąć z ulgą, uznając ten problem za zażegnany.

Problematyczna prawda o roli ZSRS w II wojnie światowej
Mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej odgrywa ogromną rolę we współczesnej Rosji. Pośród klęsk, wszechobecnych problemów gospodarczych i strukturalnych, historia zwycięstwa nad Hitlerem stanowi kluczowy czynnik jednoczący Rosjan wokół wspólnego dziedzictwa okupionego krwią milionów. Mit jest użyteczny przede wszystkim w kraju, ale stanowi również przydatne narzędzie w polityce zagranicznej. Pamięć o wspólnym zwycięstwie nad III Rzeszą może powodować u zachodnich przywódców złudne wrażenie, że współpraca z Rosją jest możliwa i może przynosić rzeczywiste owoce.
Prawda na temat roli ZSRS w II wojnie światowej nie jest jednak tak chwalebna, jak chciałby tego włodarz Kremla. Pakt Hitler-Stalin, podpisany przez Ribbentropa i Mołotowa, stanowił główną przyczynę wybuchu największego konfliktu w historii ludzkości, który tylko w ZSRS pochłonął życie aż 27 mln obywateli. Agresja na Polskę, zajęcie Litwy, Łotwy, Estonii i Besarabii, a także wojna zimowa w Finlandii to w końcu lustrzane odbicie działań prowadzonych przez III Rzeszę w Norwegii, Danii, we Francji, Belgii, Holandii, na Bałkanach i na Atlantyku. Zgodna współpraca dwóch totalitarnych reżimów drastycznie kontrastuje z narracją obowiązującą dziś w Rosji.
Również prawda na temat nastawienia żołnierzy Armii Czerwonej do „ojczyzny proletariatu” nie wpisuje się w historię Kremla. Związek Sowiecki był tak potwornym miejscem, że jego obywatelom trudno było uwierzyć, że możliwy jest gorszy los. Mylili się, ponieważ Niemcy robili wszystko by przelicytować Stalina i jego towarzyszy. Jednakże zanim stało się to jasne, do grudnia 1941 r. do niemieckiej niewoli dostało się 2,5 mln sowieckich jeńców. Część z nich ochoczo oddawała broń, ponieważ nie zamierzała bronić „komunistycznego raju”. Znane są liczne przypadki budowania bram powitalnych i fetowania przez ludność cywilną wkraczających oddziałów Wehrmachtu na terenie ZSRS. To również historie, na które dziś Kreml stara się spuścić zasłonę milczenia, ponieważ nie pasują do opowieści o wojnie ojczyźnianej i zjednoczonym oporze przeciwko najeźdźcy.
Podobnie prawdziwy obraz „wyzwolenia”, które spotkało Europę Centralną z rąk Armii Czerwonej, kłóci się z bohaterską wizją, wciąż bardzo żywą w świadomości współczesnych Rosjan. Gwałty, morderstwa i grabieże znaczące szlak czerwonego pochodu, wywarły niezwykle silne wrażenie na wszystkich „wyzwalanych” narodach. Było to jedynie preludium do niemal półwiecznej niewoli i terroru, który pochłonął setki tysięcy ofiar. Fakt, że NKWD i formacje pomocnicze przetrzymywało ofiary w tych samych katowniach, gdzie wcześniej gestapo, najlepiej obrazuje charakter tego „wyzwolenia”.
Kontrast między mitem bohaterskiego zwycięstwa Armii Czerwonej nad faszystowskimi Niemcami a rzeczywistymi przyczynami i przebiegiem II wojny światowej to problem dla Rosji, szczególnie w roku 75. rocznicy zakończenia tego konfliktu. Kreml chce wykorzystać tę okazję, by zintegrować społeczeństwo wokół swoich celów i poprawić podupadłe nastroje. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza Rosji jedynie wzmaga tę potrzebę. Tradycyjna parada zwycięstwa na Placu Czerwonym to okazja dla prezydenta Putina do pokazania się w otoczeniu światowych przywódców w roli jednego z czołowych politycznych liderów na świecie. Jest to ważny kontekst ataku propagandowego na Polskę, który niewątpliwie miał także przygotować grunt i z wyprzedzeniem zneutralizować narrację przeciwną do rosyjskiej. Na szczęście skutek dotychczasowych działań Kremla był odwrotny, a reakcja społeczności międzynarodowej bardzo jednoznaczna.

Rzeczywiste intencje Moskwy
Jest jednak jeszcze druga strona rosyjskiej ofensywy propagandy historycznej, na którą wskazali prof. Sławomir Cenckiewicz i dr Bolesław Piasecki[1] – stanowi ona przykład użycia środków aktywnych w celu naruszenia podstaw bezpieczeństwa Polski. Kampania dezinformacyjna w materii o wyjątkowo silnym ładunku emocjonalnym dla społeczeństwa polskiego ma na celu podważenie pozycji międzynarodowej i stabilności wewnętrznej Polski. Angażowanie Polski w kolejny głośny konflikt ma wytworzyć wrażenie państwa awanturniczego, obsesyjnie skonfliktowanego z Rosją w kontekście historycznym i współczesnym. Nie można również pominąć kwestii wewnętrznych konfliktów nad Wisłą. Rosyjskie prowokacje są kolejną okazją do budowania nowych sporów i wzajemnych oskarżeń o powiązania agenturalne z Moskwą. Ostatni atak był także dobrą okazją do sprawdzenia mechanizmów reakcji w szczególnym okresie świątecznym. Testy są przecież stałym elementem działań służb każdego państwa.
Polska stanowiła starannie dobrany cel ataku. Państwo otwarcie sprzeciwiające się agresywnej polityce Rosji w regionie i głośno mówiące o prawdziwej roli ZSRS w II wojnie światowej. Inicjatywa Trójmorza, dywersyfikacja energetyczna, zacieśnianie współpracy z USA w regionie i aktywne występowanie na rzecz wzmocnienia wschodniej flanki NATO – to działania, które nie budzą szczególnego entuzjazmu w Moskwie, gdzie pożądany jest dokładnie odwrotny kierunek. Jednocześnie Polska jest traktowana z widocznym dystansem przez wielu zachodnich przywódców, szczególnie w ramach struktur UE. Z tego względu Warszawa wydaje dogodnym obiektem ataku, ponieważ można liczyć na słabszą reakcję jej sojuszników. W tym przypadku prognozy Kremla okazały się jednak błędne - odpowiedź była zdecydowana i angażowała nie tylko przywódców państw, ale także instytucje unijne. Niemniej, dla Rosji była to kolejna okazja do podważania jedności i tworzenia podziałów w obrębie struktur, co od czasów Lenina było celem jej służb.
Podsumowując, historia pełni szczególną rolę dla współczesnej pozycji Polski. Choć ostatnia ofensywa Moskwy nie odniosła sukcesu, to należy mieć świadomość, że Rosja będzie podejmowała podobne próby w przyszłości. Stąd konieczne jest lepsze przygotowanie po polskiej stronie. Rzetelne, uczciwe i nienacechowane ideologicznie badania historyczne mają tu kluczowe znaczenie, ponieważ dostarczają niepodważalne argumenty. Rosja ma doskonale opanowane techniki wojny informacyjnej i stanowi wymagającego przeciwnika, a jej kłamstwa mogą dotyczyć kwestii, które dotąd zdawały się nam oczywiste i niepodważalne. Omawiany przykład pokazuje, że Polska nie jest bezbronna i może skutecznie odpowiadać na wrogą dezinformację. Stanowcza reakcja polskiego rządu i aktywność w kluczowych mediach na świecie przypomniały opinii publicznej, kto odpowiadał za hekatombę II wojny światowej. Szczególnie ważna jest jednolita reakcja państw sojuszniczych w ramach NATO i UE, które jasno opowiedziały się po stronie Polski. Jaki będzie kolejny cel rosyjskiej wojny informacyjnej?
Autor: Paweł Pawłowski
[1] S. Cenckiewicz, B. Piasecki, Rosja chce chaosu. Tylko prawda historyczna nas przed nią obroni, Plus Minus, 17 stycznia 2020 r.