Rywalizacja USA z Rosją i Chinami otworzyła nowy etap zmiany post-zimnowojennego ładu międzynarodowego. Europa póki co w ograniczonym stopniu uczestniczy w tej rywalizacji, ale ma ambicje odgrywania jednej z głównych ról w nowym, wielobiegunowym ładzie geopolitycznym. Chciałaby też podtrzymać instytucje globalizacji gospodarczej, gwarantującej korzystną dla niej wymianę handlową i inwestycyjną w skali światowej.
Celem analizy są relacje Unii Europejskiej (UE) z trzema mocarstwami: USA, Rosją i Chińską Republiką Ludową (ChRL). Wśród nich największe znaczenie mają nadal Stany Zjednoczone, choć ich potencjał geopolityczny systematycznie słabnie. Podobnie jest w przypadku Rosji, która w ostatnich latach starała się odbudowywać swoje dawne wpływy, a nawet je poszerzać, niemniej w porównaniu do okresu zimnowojennego wyraźnie straciła na znaczeniu. Z kolei Chiny są mocarstwem o rosnącym potencjale i ambicjach geopolitycznych, coraz wyraźniej dominującym w relacjach z Rosją, a także coraz śmielej rywalizującym o prymat z USA.
Unia Europejska stara się z jednej strony współpracować z tymi wszystkimi potęgami, ale jednocześnie w coraz większym stopniu podejmuje także współzawodnictwo. Wynika to ze zmian geopolitycznych. Zostały one zapoczątkowane przez upadek ładu zimnowojennego. Najpierw nastąpił rozpad bloku wschodniego i wyraźne osłabienie Moskwy. Później okazało się, że coraz większe problemy dotykają też USA. W ten sposób dominacja dwóch najbardziej znaczących państw po II wojnie światowej wydaje się przemijać, zwłaszcza w stosunku do państw zyskujących na wpływach i znaczeniu. Dotyczy to w pierwszym rzędzie ChRL, która coraz wyraźniej dąży do przejęcia od Waszyngtonu wiodącej roli w nowym,
sino-centrycznym ładzie globalnym.
Innym obok Chin państwem, które wyraźnie zyskało po zakończeniu zimnej wojny są zjednoczone Niemcy. Procesy integracyjne w Europie do tej pory wspierały potencjał i rolę międzynarodową tego kraju. Niemniej UE stoi przed wieloma wyzwaniami, a póki co Niemcy nie są regionalnym hegemonem. Dla kierowania Unią potrzebują wsparcia ze strony innych państw członkowskich, w największym stopniu Francji. W ten sposób Niemcy i cała UE weszły w okresie dynamicznych zmian ładu międzynarodowego z wielkimi aspiracjami zajęcia w nim jak najbardziej uprzywilejowanej pozycji. Niemniej coraz bardziej zmniejszają się szanse, aby mogły zrealizować swoje ambicje.
Analizowane zagadnienie stanowiska UE wobec światowych mocarstw prowadzone jest pod kątem koncepcji geoekonomii. Najczęściej jest ona definiowana jako wykorzystywanie przez państwa instrumentów gospodarczych do celów strategicznych, zarówno w sferze gospodarczej, jak i geopolityce[1]. Dotyczy to uzyskania asymetrycznych przewag nad rywalami, które pozwolą na ich osłabienie, zależność, a tym samym poddanie władzy dominującego mocarstwa. W przypadku Unii Europejskiej działania geoekonomiczne są podejmowane przede wszystkim przez niektóre państwa członkowskie, z reguły te największe. Na poziomie Unii Europejskiej tego typu aktywność jest mniej widoczna, choć przedstawiciele instytucji unijnych także mogą ją podejmować, zwłaszcza pod wpływem presji rządów narodowych. W polityce zewnętrznej największy wpływ na instytucje UE mają Francja i Niemcy, wcześniej również Wielka Brytania, ale od chwili referendum dotyczącego brexitu, rola Londynu na tym polu wyraźnie się zmniejszyła. Także w przypadku kształtowania unijnej polityki wobec mocarstw zewnętrznych, pierwsze skrzypce grają Berlin i Paryż. Celem analizy jest odpowiedź na pytanie, jaka jest specyfika geoekonomii europejskiej. Dotąd w podejściu UE dominowały przede wszystkim interesy ekonomiczne, a kwestie geopolityczne były raczej drugoplanowe. To właśnie dlatego UE jest określana jako potęga gospodarcza, ale geopolitycznego karła. Czy w związku z tym w dalszym ciągu dominują cele ekonomiczne, a może są one stopniowo uzupełniane o geopolityczne? Czy instrumenty gospodarcze są wykorzystywane do realizacji celów geostrategicznych?

USA
Naukowcy zauważają, że na początku XXI wieku uległy osłabieniu relacje UE z USA, zarówno na płaszczyźnie ekonomicznej, jak i w odniesieniu do geopolityki[2]. Po zakończeniu zimnej wojny rola NATO i USA w Europie Zachodniej uległa zmianie. Wynikało to ze zmniejszenia zagrożenia ze strony Rosji, a zwłaszcza postrzegania tego niebezpieczeństwa we Francji i Niemczech. Tym samym geopolityczne podstawy współpracy transatlantyckiej uległy erozji. Pierwszoplanowe znaczenie dla obopólnych relacji zyskały kwestie gospodarcze, co potwierdzają wcześniejsze badania. Dla instytucji UE kluczową sprawą w polityce zewnętrznej jest promowanie europejskich interesów gospodarczych[3]. Wynika to w pewnym stopniu z ukształtowania kompetencji UE w tej sferze. Zewnętrzna polityka handlowa jest kompetencją wyłączną Unii i jest zarządzana przez Komisję Europejską.
Z kolei europejska polityka zagraniczna i bezpieczeństwa jest kształtowana przede wszystkim w instytucjach międzyrządowych, a więc przez państwa członkowskie. Rola Komisji jest tutaj znacznie mniejsza, niż w polityce handlowej, a Trybunał Sprawiedliwości UE jest wyłączony z tego obszaru. Niemniej bez względu na podział kompetencji w polityce zewnętrznej UE,
to państwa członkowskie pełnią zasadniczą rolę strategiczną w sferze gospodarki i geopolityki. Skupienie UE na interesach ekonomicznych wynika więc nie tyle z przyznanych jej kompetencji lecz przede wszystkim z preferencji największych państw.
Jednocześnie relacje gospodarcze z Waszyngtonem cechowała rosnąca liczba rozbieżności. Przykładem była asertywność obu stron w rokowaniach na temat Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), które nie mogło zostać wynegocjowane w okresie prezydentury Baracka Obamy, a następnie rozmowy na ten temat zostały faktycznie zawieszone przez Donalda Trumpa[4]. Spory dotyczyły wielu sektorów gospodarczych, poczynając od przemysłu lotniczego (długoletni konflikt prawny na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO), importu stali i samochodów do USA, blokowania importu amerykańskiej żywności przez UE, zmniejszenia monopolistycznej pozycji amerykańskich firm internetowych na rynku wewnętrznym, a także ograniczenia importu uzbrojenia z USA[5]. Rozbieżności interesów ekonomicznych uległy nasileniu w ostatnich latach, zwłaszcza za administracji Trumpa. Dlatego naukowcy uznają nawet, że następuje dezintegracja wzajemnych relacji[6].
W coraz większym stopniu pogorszenie tych relacji obejmowało kwestie geopolityczne. Były one niekiedy funkcją interesów gospodarczych, tak jak to miało miejsce w przypadku odmiennego podejścia do kwestii Iranu. Dla największych państw UE – sygnatariuszy porozumienia nuklearnego z Teheranem z roku 2015[7]– podtrzymanie tej umowy miało wymiar ekonomiczny, gdyż wiele firm europejskich uczestniczyło w wymianie gospodarczej z tym krajem i obawiało się powrotu amerykańskich sankcji. Dlatego Niemcy, Francja i Wielka Brytania założyły spółkę INSTEX, która miała obsługiwać transakcje finansowe z Iranem, co w założeniach miało pozwolić firmom europejskim na uniknięcie amerykańskiego systemu finansowego. Okazało się to nieskuteczne, gdyż największe przedsiębiorstwa obawiały się sankcji w postaci zamknięcia dostępu do amerykańskiego rynku i do sektora finansowego tego kraju. Postawione przed wyborem współpracy z USA albo z Iranem – wybrały większego partnera. Dla strony europejskiej ważny był również czynnik geopolityczny sporu wokół Iranu. Było to związane z dążeniem do ładu wielobiegunowego, a tym samym obrony porozumienia wielostronnego z Teheranem mającego duże znaczenie dla sytuacji strategicznej na Bliskim Wschodzie.
Wychodząc z okresu zimnowojennego Europa Zachodnia liczyła na to, że będzie możliwe przełamanie dominacji Waszyngtonu i stworzenie bardziej zrównoważonego, wielobiegunowego ładu, opierającego się na umowach wielostronnych, a tym samym na prawie i organizacjach międzynarodowych. Uznawano, że w takim środowisku europejska siła regulacyjna i dyplomatyczna będzie święcić tryumfy. Unia zamierzała więc budować swój potencjał geopolityczny mniej na sile wojskowej, a bardziej na gospodarczej oraz potencjale negocjacyjnym. Naukowcy dowodzą, że europejskie dążenia do wielobiegunowości są najczęściej inicjowane i zawierane przez państwa członkowskie, niekiedy bez udziału instytucji unijnych (tak było w przypadku formatu normandzkiego z 2014 roku). Są także stosunkowo nieliczne i mało skuteczne[8]. Europejskie ambicje wielobiegunowości w dużym stopniu opierały się na ładzie międzynarodowym, który został ustanowiony po II wojnie światowej i był gwarantowany przez USA. Tymczasem jedną z najważniejszych manifestacji europejskiego podejścia do wielobiegunowości było akcentowanie strategicznej autonomii w polityce obronnej, co w największym stopniu dotyczyło niezależności od wpływów i strategii USA. Jest to więc największy paradoks europejskich ambicji: z jednej strony mają na celu uwolnienie się od wpływu Waszyngtonu w polityce międzynarodowej, z drugiej ich skuteczność realizacji opiera się w wielkim stopniu na instytucjach ładu amerykańskiego, albo zależy od politycznego wsparcia Waszyngtonu.

Niemniej akcentowanie niezależności przez stronę europejską powodowało, że UE nie podążała za Waszyngtonem w jego wielu inicjatywach geopolitycznych. Przejawem tego zjawiska była polityka wobec Iranu, Rosji i NATO (przykładem jest niechęć Francji i Niemiec do rozszerzenia sojuszu o Gruzję i Ukrainę, udzielenia pomocy wojskowej Ukrainie, zwiększenia obecności USA w Europie Środkowej[9]), jak również spór USA z Chinami dotyczący Morza Południowochińskiego[10]. We wszystkich przypadkach największe państwa członkowskie obawiały się też reperkusji ekonomicznych płynących z popierania polityki USA. W sytuacji projektów gospodarczych, które wiązały się z ryzykiem dla bezpieczeństwa – największe państwa UE zazwyczaj przedkładały korzyści ekonomiczne ponad kwestie geopolityczne. Przykładem jest rozbudowa gazociągu północnego[11]lub przyjmowanie chińskiej technologii G5[12]wbrew sprzeciwowi Waszyngtonu, a nawet pod groźbą sankcji ze strony USA[13].
Z biegiem czasu od zakończenia zimnej wojny Paryż i Berlin – a co za tym idzie także Bruksela – w coraz mniejszym stopniu traktowały USA jako sojusznika geopolitycznego, a coraz częściej jako rywala gospodarczego. Sojusz z Waszyngtonem był niejednokrotnie postrzegany jako obciążenie geopolityczne, mogące mieć niekorzystne reperkusje ekonomiczne. Nic więc dziwnego, że europejskie marzenie dotyczące ładu wielobiegunowego było wspierane zarówno w Moskwie, jak i w Pekinie[14]. Obie stolice miały własne ambicje geopolityczne w rywalizacji z Waszyngtonem, a osłabienie więzi transatlantyckich miało zasadnicze znaczenie dla ich dążeń, gdyż zmniejszało możliwości oddziaływania USA.