Kilka dni temu wraz z grupą 787 parlamentarzystów europejskich, Posłanka do Parlemtu Europejskiego i Przewodnicząca Podkomisji Bezpieczeństwa i Obrony Parlamentu Europejskiego, Minister Anna Fotyga potępiła jednostronne wprowadzenie przepisów bezpieczeństwa narodowego w Hong Kongu. W wywiadzie dla The Warsaw Institute Review opowiada o przewidywanym dalszym etapie ingerencji chińskich władz w Hong Kongu oraz swojej działalności w Polsce i na arenie międzynarodowej.
Wywiad Izabeli Wojtyczki z Posłanką do Parlamentu Europejskiego Anną Fotygą
Izabela Wojtyczka: Pani działalność na arenie międzynarodowej robi duże wrażenie, widoczna jest niemal na każdym kontynencie. Czy może Pani przybliżyć nam szeroki kontekst swojej działalności od Afryki po Arktykę?
Anna Fotyga: Rzeczywiście Parlament Europejski jest miejscem, w którym skupia się wiele globalnych spraw. Niestety, w dziedzinie bezpieczeństwa, którą się również zajmuję, mamy do czynienia z kumulacją problemów. Od jakiegoś czasu popularne jest określenie „łuk niestabilności”, opisujące obszar rozciągający się od Sahelu po Afganistan. Po 2014 r. mamy do czynienia z podobnym łukiem, obejmującym terytorium od Arktyki po Morze Czarne, gdzie główny czynnik niestabilności możnazidentyfikować znacznie łatwiej. Stąd nasza aktywność. Trzykrotnie odwiedzałam linię frontu w Donbasie, tuż przed blokadą Morza Azowskiego, kierowałam też misją do Mariupola, co pomogło w stanowczej reakcji unijnych instytucji. Co kilka miesięcy bywam w Gruzji, poprzez różne formaty starając się angażować posłów z różnych grup politycznych, którzy często po raz pierwszy trafiają na Kaukaz i mają okazję obserwować jak przebiega proces borderyzacji. Takie działania przynoszą efekty. Nasze raporty czy wspólne rezolucje są wyraziste, wymuszają korekty pewnych polityk, zmiany w ich finansowaniu. Wspomnę chociażby o głośnej rezolucji w dziesiątą rocznicę wojny sierpniowej w Gruzji. Z odległych od Polski, ale istotnych obszarów, byłam także autorką kompleksowego raportu o Afganistanie oraz EU-Afghanistan Cooperation Agreement on Partnership and Development (CAPD). Jako koordynator spraw zagranicznych Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów także w obecnej kadencji zajmuję się bardzo szerokim zakresem spraw. Mówiąc szczerze, negocjowanie wspólnych stanowisk daje mi wiele satysfakcji. Obecnie pracujemy nad tekstem rezolucji dotyczącej ograniczania autonomii Hongkongu, rekomendacjami w sprawie przyszłości Partnerstwa Wschodniego i relacji z państwami Bałkanów Zachodnich. W tej kadencji zostałam stałym sprawozdawcą PE ds. Arktyki, gdzie również zachodzą istotne procesy. Oczywiście podchodzimy do wielu spraw kompleksowo, stąd chociażby moja aktywność związana ze swobodą żeglugi i bezpieczeństwem morskim, poczynając od blokady Morza Azowskiego, zagrożeń w cieśninie Ormuz, aż po antypirackie działania w Rogu Afryki i Zatoce Gwinejskiej. Od kilku lat śledzę również chińską ekspansję na Morzach Południowo- i Wschodniochińskim i inicjuję działania Parlamentu Europejskiego w tej sprawie. Ta tematyka pozwala mi także przybliżać w Brukseli sprawę blokowania przez Rosjan Zalewu Wiślanego. Takich horyzontalnych wyzwań jest oczywiście więcej, jak choćby terroryzm, proliferacja, czy CBRN. Do tego dochodzą kwestie łamania praw człowieka, stąd moja uwaga skupia się także na takich krajach jak Nikaragua, Mjanma czy Demokratyczna Republika Konga.
Czy może nam Pani opowiedzieć więcej o swojej działalności w Afryce?
Przewodnicząc podkomisji bezpieczeństwa i obrony PE (SEDE) w poprzedniej kadencji starałam się pokazać zagrożenia zarówno w naszym wschodnim sąsiedztwie, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, jak i w Afryce. Stąd nasze misje skierowane były nie tylko na Ukrainę czy do Gruzji, ale także do państw afrykańskich. Mieliśmy okazję ocenić sytuację bezpieczeństwa i funkcjonowanie misji WPBiO w Mali, Nigrze, RŚA czy wschodnim DRK. Wspieramy G5 Sahel, oceniamy funkcjonowanie instrumentów pomocowych, właśnie kończymy prace nad raportem w sprawie współpracy wojskowej. Jestem także sprawozdawcą rekomendacji do strategii Unia-Afryka. Chcemy je przyjąć przed jesiennym szczytem Unia-Afryka. Dużo uwagi poświęcamy walce z terroryzmem, radykalizacją, przemytem dóbr kultury, rabunkową eksploatacją metali ziem rzadkich. Odwiedzając Afrykę zawsze staram się spotykać z tamtejszą Polonią, rozmawiam z misjonarzami, którzy mają chyba najlepszy ogląd sytuacji. W Ugandzie miałam okazję podziękować miejscowej społeczności za opiekę nad cmentarzem, na którym spoczywają polscy uchodźcy z czasów II wojny światowej. Wymiernym podziękowaniem Rzeczpospolitej za ciepłe przyjęcie polskich uchodźców była budowa Ośrodka Zdrowia im. Polskich Sybiraków w Kojy. Dużym uznaniem cieszy się organizowany z mojej inicjatywy w Parlamencie Europejskim przez grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Africa Summit. Tych aktywności jest naprawdę sporo: rozmawiamy jak usprawnić FDI, wzmocnić wymianę handlową, zwalczać zorganizowaną przestępczość, wzmacniać dialog międzyreligijny, ale także wzmacniać instytucje, proces wyborczy. Tym zajmuję się m.in. jako członek The Democracy Support and Election Coordination Group (DEG), ale także współpracuję chociażby z European Endowment for Democracy, International Republican Institute czy International Democratic Union.
Przejdźmy teraz do Polski. Aktualnie jest Pani też zaangażowana w popularyzację kultury polskiej z wykorzystaniem potencjału promocyjnego koncertów i wernisaży. Czy może nam Pani więcej opowiedzieć o tej działalności i polskiej dyplomacji kulturalnej w budowaniu tzw. soft power Polski?
Polska jest krajem o przepięknej historii, w każdym zakątku Ziemi możemy odkryć wspaniałe polskie karty. Kilka tygodni temu podczas konferencji epidemiologicznej organizowanej na Tajwanie wspominałam wkład wybitnego polskiego epidemiologa żydowskiego pochodzenia, Ludwika Rajchmana, który bardzo aktywnie wspierał także Tajwan. W Pakistanie z kolei wspomina się pilota Władysława Turowicza, który był ojcem tamtejszych sił powietrznych. Odwiedzając Baku w trudnym momencie stosunków Azerbejdżanu z Unią oprócz tradycyjnego docenienia wkładu polskich architektów i inżynierów w rozwój stolicy kraju, poprosiłam o możliwość złożenia kwiatów na grobie gen. Macieja Sulkiewicza, zabitego przez bolszewików pierwszego szefa sztabu azerskiej armii. Byłam bardzo wzruszona mogąc w asyście najwyższych azerskich dowódców i azerskiej floty rzucić biało-czerwony bukiet na taflę Zatoki Bakijskiej, w miejscu, gdzie prawdopodobnie bolszewicy zatopili ciało naszego wspólnego bohatera. Wydaje mi się, że chociaż od jego śmierci minęło już sto lat, po raz pierwszy uczczono w ten sposób wybitnego polskiego Tatara. Pomnik gen. Macieja Sulkiewicza udało się odsłonić także w Warszawie. Z kolei w Brukseli postanowiłam promować polską historię na różne sposoby. Organizuję wystawy, projekcje filmów oraz konferencje, po których wydałam dwie anglojęzyczne książki. Trafiają one do rąk odwiedzających mnie dyplomatów i urzędników, z których naprawdę wielu ma rodzinne czy zawodowe związki z Polską. Zrobiłam także pokaźny dodruk książki „Return of the Executed Army”. Do dziś w PE wspomina się, iż w ramach konferencji poświęconej Żołnierzom Wyklętym, w sali gdzie zwykle obradują komisje, udało mi się zorganizować koncert rockowego zespołu „Forteca”. Z kolei z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę, obok polsko-amerykańskiej konferencji historycznej, z udziałem m.in. Andrzeja Gwiazdy, zorganizowałam wystawę współczesnej sztuki polskiej, której towarzyszył koncert muzyki poważnej i naprawdę dobre polskie wino. Ostatnie duże wydarzenie w PE przed pandemią miało podobny format, a tytuł „I Thee Wed …” nawiązywał do setnej rocznicy zaślubin Polski z morzem. Także w tym przypadku płyty z polską muzyką klasyczną i katalogi powystawowe z doskonałą polską sztuką marynistyczną trafiły do wszystkich europosłów, a także wielu dyplomatów i urzędników. Takie wydarzenia pomagają później w codziennej pracy. Tak było chociażby we wrześniu zeszłego roku, gdy Parlament Europejski w bardzo zdecydowany sposób wsparł Polskę wobec rosyjskich prób rewizji paktu Ribbentrop-Mołotow.
Porozmawiajmy o niedawnym wydarzeniu The Warsaw Institute Review „Hong Kong – the people’s revolution against the Party”, w którym mieliśmy przyjemność gościć Panią jako eksperta. Kilka dni temu z grupą 787 polskich parlamentarzystów potępiła Pani “jednostronne wprowadzenie przepisów bezpieczeństwa narodowego w Hong Kongu”. Jaki Pani zdaniem będzie dalszy etap ingerencji chińskich władz w Hong Kongu?
Obecne restrykcje wprowadzane są z myślą o zbliżających się wrześniowych wyborach do Hong Kong Legislative Council. To będzie przełomowy moment. KPC uzbraja się w narzędzia do stłumienia protestów i przejęcia kontroli nad procesem wyborczym. Pekin ma już doświadczenie w likwidowaniu autonomii. Zbyt rzadko rozmawiamy o losie Tybetu czy sytuacji Ujgurów. Pamiętam naciski związane z wizytą Dalajlamy na komisji spraw zagranicznych PE. Wciąż mam w pamięci spotkanie z córką Ilhama Tohtiego, ujgurskiego naukowca i dziennikarza, skazanego przez władze chińskie na dożywotnie więzienie. Pekinowi jakiś czas temu udało się zdusić Tybet i systematycznie sięga po nowe cele. Musimy wspierać demokratyczny Tajwan, dbać o przestrzeganie prawa międzynarodowego i nie pozwolić, aby deklarowane przez nas wartości przykryła perspektywa krótkotrwałych zysków ekonomicznych. Nie możemy pozwolić, aby w przestrzeni medialnej dominował różowy obraz komunistycznych Chin.
Jakie mechanizmy obronne okazują się najbardziej skuteczne?
Rozmawiamy dzień przed głosowaniem przygotowywanej i negocjowanej także przeze mnie rezolucji na temat Hongkongu. Udało nam się zebrać w wyrazistym tekście szereg postulatów. Przede wszystkim musimy zrewidować naszą strategię postępowania wobec asertywnych Chin. Wzywamy więc UE do poruszenia podczas planowanego szczytu UE-Chiny kwestii związanych z prawami człowieka. Domagamy się, aby prawa człowieka były ważnym elementem negocjacji w sprawie dwustronnej umowy inwestycyjnej UE-Chiny, ostrzegając jednocześnie, iż PE jest w stanie zablokować zatwierdzenie kompleksowej umowy inwestycyjnej lub przyszłych umów handlowych z ChRL w przypadku kontynuacji przez Pekin tej polityki. Wspólnota międzynarodowa musi ściśle współpracować, aby wywrzeć nacisk na Pekin w celu zapewnienia zgodności jego działań z międzynarodowymi zobowiązaniami tego kraju. Wzywamy do ustanowienia mandatu dla specjalnego wysłannika ONZ lub specjalnego sprawozdawcy ds. sytuacji w Hongkongu, ustanowienia międzynarodowej grupy kontaktowej ds. Hongkongu oraz koordynowania działań z partnerami międzynarodowymi, głównie Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymi, Kanadą, Australią, czy też Japonią. Kolejnym krokiem powinno być przyjęcie przez Radę ukierunkowanych sankcji i zamrożenie aktywów w przypadku chińskich urzędników odpowiedzialnych za opracowywanie i wdrażanie strategii politycznych naruszających prawa człowieka. Państwa członkowskie UE, a szerzej demokratyczny Zachód, powinny dokładnie przeanalizować, w jaki sposób unikać gospodarczej – w szczególności technologicznej – zależności od ChRL, w tym przy podejmowaniu decyzji w sprawie rozwoju sieci 5G. Nie możemy także pozwolić sobie na narzucenie autocenzury. Pomimo presji Pekinu, powinniśmy między innymi głośno wyrażać uznanie dla odwagi obywateli Chin, którzy w czerwcu 1989 r. zebrali się na placu Tiananmen w Pekinie, domagając się likwidacji korupcji oraz reform politycznych i swobód obywatelskich. Od dłuższego czasu wskazuję, iż odpowiednie służby powinny przeanalizować działania Instytutów Konfucjusza. Bardzo wiele możemy nauczyć się także od Tajwanu, który codziennie narażony jest na ataki i presję ze strony PRC.
Pod koniec marca Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg powołał wąską grupę ekspertów, mającą opracować rekomendacje nad wzmocnieniem jedności Sojuszu, w której jest Pani jedyną reprezentantką Europy Środkowej i Wschodniej. Jakie założenia i plany wiąże Pani z tym projektem?
Proces refleksji ma przebieg wewnętrzny, stąd uchylę się od odpowiedzi na to pytanie. Przynajmniej do grudnia, kiedy to mamy przedstawić efekty naszej pracy. Powiem jedynie, iż prowadzimy bardzo szerokie konsultacje, a Sojusz Północnoatlantycki licząc 30 członków, miliard mieszkańców i odpowiadając za połowę światowego PKB, pozostaje najsilniejszym sojuszem polityczno-wojskowym w historii świata.
Przejdę zatem to bardziej ogólnego pytania – jak dziś postrzega Pani sytuację na arenie międzynarodowej? Z jakimi największymi problemami mierzy – lub będzie musiał się zmierzyć – świat?
To trudne pytanie, bo zakres wyzwań jest bardzo szeroki. Cieszę się jednak, iż o większości z nich mówi się w sposób coraz bardziej otwarty, nie udaje z różnych przyczyn, iż ich nie ma. Nie wiem, czy uda się w najbliższym czasie naprawić wyłom w międzynarodowym prawie, jakim była aneksja Krymu. Jasno widzimy, iż Kreml chce doprowadzić do nowego koncertu mocarstw. Historia jednak jasno wskazuje, iż brak zdecydowanej reakcji na takie kroki prowadzi do upadku międzynarodowego porządku. Chociaż cieszę się, iż świat Zachodu pozostaje zgodny w nieuznawaniu okupacji Krymu, dostrzegam chęć niektórych sił do ponownego zbliżenia z Rosją.
Nie można pomijać wojny.
Niedemokratyczne rządy chcą wykorzystać ten okres do wzmocnienia swojej pozycji, promując swój styl rządów i podważając zachodni model demokracji. Musimy więcej uwagi poświęcić Afryce, w której Rosja i Chiny od dawna prowadzą ekspansję. Ich celem nie jest tylko gospodarka, ale również uzyskiwanie głosów afrykańskich państw w ONZ czy innych międzynarodowych organizacjach.
Chiny w ten sposób uzyskały olbrzymie wpływy nie tylko w krytykowanym ostatnio WHO, ale również Interpolu, FAO, Interpol, ITU, czy ICAO. Jak wiemy, nie przekłada się to zawsze na jakość pracy i niezależność tych organizacji. To jedna z przyczyn, która skłania Stany Zjednoczone do wycofywania z kontrolowanych przez Chiny i niewydolnych międzynarodowych instytucji. Obydwa trendy są dla nas niekorzystne i musimy je odwrócić. Także poprzez większe zaangażowanie w Afryce, której boomowi demograficznemu musi towarzyszyć stosowne tempo rozwoju gospodarczego.
Dostrzegam także wiele niekorzystnych trendów w naszym wschodnim sąsiedztwie, które musimy nieustannie śledzić i reagować. Wiele procesów zachodzi w samej Unii, a w dyskusjach nad jej przyszłością pojawiają się plany daleko idącego pogłębienia integracji. My nieustannie wskazujemy, iż hasło „więcej Unii” nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów. Federalizm może dobrze sprawdza się w Niemczech, ale nie może oznaczać to automatyzmu w przyjmowaniu tego modelu na poziomie europejskim. Musimy także ułożyć na nowo relacje ze Zjednoczonym Królestwem. Londyn nie będzie członkiem Unii, ale jego wpływ na bezpieczeństwo kontynentu jest nie do przecenienia i liczymy na większe zaangażowanie Westminsteru w innych międzynarodowych forach.
W ostatnich miesiącach sporo mówi się o zmianie sił w geopolitycznym rozdaniu. W tym kontekście przede wszystkim o rosnącej roli Chin na świecie i rywalizacji chińsko-amerykańskiej. W tym nie brak głosów o zapędach Rosji do odbudowy swojej potęgi na świecie. Jaką strategię na „nowe czasy” powinna przyjąć Polska?
Pamiętam piwot w kierunku Azji prezydenta Obamy. Jego konsekwencje chyba w największym stopniu dotknęły nasz region. Jednak wciąż mam wrażenie, iż to Stany Zjednoczone myślą bardziej strategicznie niż Europa, która od ponad 70 lat korzysta z amerykańskiego parasola bezpieczeństwa. Sytuacja w naszym najbliższym otoczeniu wymaga jednak, aby obudzić się z tego błogiego letargu. Czasami wymaga to zdecydowanego potrząśnięcia. Musimy także budować społeczną odporność na zagrożenia, nie tylko w zakresie walki z dezinformacją. Pozatraktatowa ingerencja w sprawie polskiej ze strony UE zachęca również Rosję do wybrania naszego kraju jako cel ataku w wojnie informacyjnej. Od lat zabiegam w Parlamencie Europejskim o zacieśnienie współpracy z podobnie myślącymi partnerami: Stanami Zjednoczonymi, Kanadą, Australią czy Japonią. Strategiczne relacje muszą mieć swoje odzwierciedlenie także w wymiarze gospodarczym, handlu, wzajemnych inwestycjach. Cieszę się, iż z częścią z tych państw w poprzedniej kadencji PE udało nam się podpisać przełomowe, nowoczesne umowy, takie jak EU-Canada Comprehensive Economic and Trade Agreement (CETA) czy EU-Japan Economic Partnership Agreement (EPA), które od początku wspierałam. Polska ma doskonałe relacje z tymi państwami i sukcesywnie je pogłębia do poziomu strategicznych. Sądzę, iż w tym gronie mamy wspólną percepcję zagrożeń, z którymi będzie musiał się zmierzyć Wolny Świat. Jako polityk zajmujący się bezpieczeństwem staram się zawsze rozważać nawet najbardziej ponure scenariusze. Ale dobrze wiem, iż Rzeczpospolita i Europa w swojej długiej historii przechodziły już wiele trudnych okresów, zawsze jednak budząc się silniejsze i promieniując na otoczenie. Wierzę, iż będzie tak też tym razem.